Andaluzja 2023
Andaluzja zawsze była jednym z moich marzeń. Arabskie wpływy w Europie. To musi być coś ciekawego. Okazało się, że przełom kwietnia i maja był w tym roku w Andaluzji wyjątkowo upalny. Przez cały 10-dniowy pobyt temperatury powyżej 30 stopni. Ani razu nie ubrałam długich spodni, ani w dzień, ani w nocy. Dla mnie klimat idealny.
Lecimy do Malagi. Pierwszy etap podróży przemierzamy komunikacją publiczną. Z lotniska docieramy do centrum w 15 minut pociągiem.
Malaga
Malaga położona jest pomiędzy morzem a górami. Spędzamy tam półtora dnia. To w zupełności wystarcza. Najpierw zwiedzamy Alcazabę, czyli arabską fortecę (bilety bez problemu dostępne w kasie). Stamtąd ścieżką idziemy dalej pod górę do zamku Gibralfaro (można kupić bilet łączony razem z Alcazabą). Z obu miejsc jest przepiękny widok na całe miasto. W Maladze warto również wejść do katedry, zobaczyć teatr rzymski, znajdujący się u podnóża Alcazaby, poszwędać się uliczkami starego miasta.
Z Malagi do Cordoby jedziemy pociągiem (drogo, ale szybko – około 1h, pociąg pędzi ponad 200 km/h). Bilety można kupić przez Internet albo w automacie na dworcu.
Cordoba
Cordoba nie jest zbyt duża, ale można się nachodzić. Do zwiedzenia jest przede wszystkim Meczet-Katedra (Mezquita Catedral) oraz Alcazar do los Reyes Cristianos. W sezonie warto kupić bilety z wyprzedzeniem przez Internet – TUTAJ, ale na miejscu dostępne są również automaty z biletami. Polecam wejście na dzwonnicę (dodatkowo płatne, koniecznie trzeba rezerwować z wyprzedzeniem). Tutaj również spędzamy półtora dnia.
Meczet-Katedra… tego nie da się opisać. Trzeba zobaczyć i poczuć. Trudno wyrazić jak czuje się człowiek w miejscu, które nadal wygląda jak meczet, a w którym na siłę chrześcijanie w samym środku, ni z gruszki, ni z pietruszki wbudowali kościół. Trochę wstyd, że chrześcijanie zniszczyli coś tak pięknego. Był to kiedyś ponoć największy meczet na świecie.
Na pocieszenie warto wybrać się do Alcazar de los Reyes Cristianos. Bilety dostępne przez Internet albo w automacie w Centro de Recepción de Visitantes. Główną atrakcją Alcazaru są ogrody z fontannami.
Jedziemy do Sewilli. Również pociągiem, ale tańszym, więc podróż trwa i trwa. Po drodze zmiana pociągu, bo skład się zepsuł.
Sevilla
Kiedy docieramy do Sevilli trwa akurat Fiesta de Abril. Jest to impreza typowo dla localsów, podczas której przebierają się w tradycyjne stroje, przez tydzień jeżdżą po mieście bryczkami i na koniach, a wieczorami spotykają się ze znajomymi i bawią się w ogromnych namiotach ustawionych jeden obok drugiego na wielkim polu. Kiedy zwiedzamy Sevillę jest 40 stopni, żar leje się z nieba. Zwiedzamy Plaza de Toros (arenę walk byków, w której codziennie nadal oglądać można walki byków, jednak to akurat sobie darujemy, bo za bardzo lubimy zwierzęta). Bilety dostępne są w kasie na miejscu albo online – TUTAJ. W Andaluzji jest wiele byczych aren. Warto zobaczyć chociaż jedną. Oczywiście odwiedzamy również Real Alcazar de Sevilla. Nie kupiłyśmy biletów wcześniej i to był błąd. Okazało się, że chętnych na zwiedzanie są setki. Ostatecznie kupiłyśmy bilet przez Internet stojąc pod alcazarem (alternatywą było stanie przez godzinę w kolejce do okienka), ale dopiero na popołudnie. Polecam zatem kupić bilet zawczasu online – TUTAJ. Warto wybrać się też na przepiękny Plac Hiszpański.
W Sevilli przesiadamy się do samochodu i ruszamy w dalszą drogę, na prowincję.
Antequera
Antequera to niewielkie miasteczko około 55 km od Malagi, w którym główną atrakcją jest twierdza Alcazaba znajdująca się na wzgórzu, z którego rozpościera się przepiękny widok, w tym na bardzo charakterystyczną górę Peña de los Enamorados, czyli Skałę Zakochanych. W mieście zobaczyć można też byczą arenę, na której aktualnie urządzono bar. Warte odwiedzenia się również Dolmen de Menga oraz Dolmen de Viera – wpisane na listę UNESCO, które są przykładami zabytków megalitycznych . Wizyta w obu jest bezpłatna.
Torcal de Antequera
Dla lubiących skałki i naturę polecam spacer po rezerwacie przyrody Torcal de Antequera. W parku dostępnych jest kilka szlaków. Najdłuższy z nich i zarazem najciekawszy jest żółty, który przejść można w 1h i 30 minut. Szlak jest bardzo prosty, a po drodze poczuć można się jak w skalnym mieście. Przy wejściu na szlak znajduje się bezpłatny parking oraz Visitors Center z restauracją. Wejście do parku jest również bezpłatne.
El Caminito del Rey
Przejście el Caminito del Rey zawsze było jednym z moich marzeń. Marzenie zostało wprawdzie spełnione, jednak czuję się nieco rozczarowana. W wielu miejscach znaleźć można opisy, że przejście el Caminito del Rey jest straszne, trudne, czy przerażające. Zdecydowanie nie. Jest to spacer, który zrobić można w klapkach, bez względu na wiek, czy kondycję fizyczną. Oczywiście widoki są obłędne i na pewno warto ten szlak przejść, ale nie jest to ani żadnym wyzwaniem, ani osiągnięciem. Droga Króla rzeczywiście była bardzo trudna do przejścia, ale było to przed remontem, kiedy nie było tam specjalnych pomostów przytwierdzonych do skał, czy żelaznych mostów, kiedy był to szlak dziki, niewyznaczony, bez zabezpieczeń, na który ludzie wchodzili wbrew zakazowi. Te czasy minęły i teraz jest to spacer dla każdego.
Jeżeli chcemy udać się tam we własnym zakresie, to na pewno bilety wstępu rezerwować trzeba z dużym wyprzedzeniem, na kilka miesięcy wcześniej. Są one dostępne przez Internet. Część z biletów będących w sprzedaży pozwala po prostu na samodzielne przejście el Caminito del Rey, a część jest to spacer z przewodnikiem. My kupiłyśmy bilet na spacer z przewodnikiem, ponieważ innych już nie było, ale ostatecznie uważam, że było warto. Informacje od pani przewodniczki były ciekawe. Każdy dostał kask (raczej tylko żeby fajnie wyglądać) oraz słuchawki z baterią do powieszenia na szyi, przez które przez cały czas można było słuchać przewodnika. Mimo wejścia z przewodnikiem można było się odłączyć od grupy i dalej kontynuować samemu. Cały szlak wiedzie wyznaczoną drogą albo drewnianymi pomostami, więc nie ma opcji żeby się zgubić. Jeżeli komuś nie uda się kupić biletu przez Internet pozostaje zakup jakiejś lokalnej wycieczki uwzględniającej przejście Drogą Króla. Podobno każdego dnia w kasie jest do nabycia kilkanaście biletów, ale gdy dotarłyśmy tam koło południa, to żadnych nie było.
Dla odwiedzających przygotowano kilka specjalnych parkingów. My zaparkowałyśmy na ogromnym parkingu na 200 samochodów (koszt 2 EUR) przy Caminito del Rey Recepcion de Visitantes, w którym znajdują się toalety oraz można kupić coś do picia. Tam wsiadamy w shuttle bus (koszt 2,5 EUR), który zawiózł nas w okolice północnego wejścia. Na tym samym bilecie wrócimy później do samochodu. Następnie droga z przystanku już do samego wejścia do wąwozu zajęła nam ok. 25 minut pieszo, w tym krótki kawałek przez specjalnie wykuty w skale tunel. Przy samym wejściu jest jeszcze ostatnia toaleta.
Przejście samego el Caminito del Rey od bramki wejściowej do bramy wyjściowej, z przewodnikiem zajęło nam ok. 2h. Oczywiście idąc szybko, nie zatrzymując się ciągle na zdjęcia można to zrobić zdecydowanie szybciej. Po wyjściu dochodzimy do wsi El Chorro, gdzie znajdują się toalety, sklepiki, bary, stacja kolejowa oraz gdzie można wsiąść w autobus, który zawiózł nas, na tym samym bilecie, z powrotem na parking.
Czy polecam? Zdecydowanie tak! Jest przepięknie, ale nie strasznie, ani trudno.
Pico Huma i Escalera Arabe
W okolicy El Chorro warto wybrać się na całodniową wycieczkę na Pico Huma – 1191 m.n.p.m. Jedną z opcji jest wybranie szlaku prowadzącego przez Escalera Arabe, czyli arabskie schody. Wycieczka nie jest trudna, ale schodząc zdecydowałyśmy się zejść aż do bramki wyjściowej z El Caminito del Rey, aby posilić się tam w jednej z lokalnych budek serwujących lokalne dania typu fast food.
Ronda
Ronda to tłumy, tłumy, tłumy, wąskie ulice i brak wolnych miejsc parkingowych. To moje pierwsze skojarzenie. Żeby zaparkować gdziekolwiek, nawet daleko od centrum, nawet za pieniądze, jeździłyśmy po całym mieście ponad godzinę. Dla nas jednak poza zobaczeniem samego miasteczka celem były także ferraty znajdujące się na skałach, na których usytuowana jest Ronda. Wejście na ferraty jest niestety trudne do znalezienia, nie jest oznakowane. Najlepiej patrzeć gdzie idą inni, jeżeli akurat pojawi się jakaś zorganizowana wycieczka. Ferraty są krótkie, a poziom zróżnicowany.
Ronda jako miasteczko jest przepiękna. Warto zatrzymać się tam na noc, zobaczyć jak jest wtedy oświetlona i jak wygląda, gdy największy tłum już wyjedzie.
Setenil de las Bodegas
20 km od Rondy znajduje się miasteczko Setenil de las Bodegas wbudowane w skalisty kanion rzeki Río Trejo. Jest ono znane ze swoich białych domków wciśniętych w skały.
Pico de la Concha
Na trekking w okolicy Marbelli szczególnie polecam Pico de la Concha (1214 m.n.p.m.), z którego przy dobrej pogodzie wypatrzyć można wybrzeże Afryki. Trasa nie jest trudna, jednakże może być męczącą w upalny dzień, więc warto zabrać dużo wody. Samochód zaparkować można przy schronisku Refugio de Juanar, Nie jest to typowe schronisko, lecz restauracja oraz hotel. Obsługa jest przesympatyczna i zrobiła nam przepyszne kanapki jeszcze przed oficjalnym otwarciem restauracji. Ceny przystępne.
Cruz de Juanar
Wracając z Pico de la Concha zboczyłyśmy trochę z głównego szlaku, aby zdobyć niewielki szczyt Cruz de Juanar (1164 m.n.p.m.), na którym znajduje się oczywiście krzyż i kapliczka. Na Cruz de Juanar można wejść w drodze na lub z Conchy.
Jedzenie!!
I na koniec to z czego słynie Andaluzja – patatas bravas