
Senegal i Gambia 2019
Senegal i Gambia to prawdziwa czarna Afryka. Nie ma tam do zwiedzania zabytków. Zobaczyć można zwierzęta, przyrodę, jak żyją ludzie na innym kontynencie. Jest bezpiecznie. Tubylcy są sympatyczni i rozmowni. Na pewno nie nie jest to kraj dla tych, którzy lubią luksusy i pięciogwiazdkowe hotele, ale jest całkiem przyzwoicie.
W Gambii językiem urzędowym jest angielski, co jest skutkiem tego, iż kiedyś była to kolonia brytyjska. Dzięki temu niemalże wszyscy mówią lepiej lub gorzej po angielsku. Z kolei językiem urzędowym Senegalu jest francuski. Także i w tym wypadku jest to pozostałość po francuskich kolonizatorach. Senegalczycy raczej nie mówią po angielsku – nawet ci, którzy pracują w hotelach, czy restauracjach.
Jednym z głównych problemów tego obszaru są śmieci – wszędzie walające się plastiki, fruwające plastikowe worki oraz płonące wysypiska plastikowych odpadów.
Trzeba koniecznie napić się soku z baobabu – pyszny!
Wprawdzie teoretycznie obywatele Polscy wjeżdżający do Senegalu nie muszą mieć szczepienia na żółtą febrę, ale w praktyce jeżeli przylecicie do Banjulu (lub innego miejsca) i stamtąd udacie się na przejście graniczne z Senegalem, to książeczka jest już potrzebna (w razie jej braku – pieniądze wszystko zawsze załatwią).
SAINT LOUIS
To rzekomo jazzowa stolica Afryki, ale chyba tylko przez tydzień w roku. W trakcie naszego pobytu jazzu słychać nigdzie niestety nie było. Samo miasto, poza urokliwym położeniem na wyspie, jest mało atrakcyjne. Mimo to, jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
PARK NARODOWY OISEAUX DU DJOUDJ
Jest to miejsce pełne ptaków – kormoranów, pelikanów, czapli siwych, czapli białych. Udało nam się dostrzec również guźce i warana. Takiej ilości ptaków w jednym miejscu nie widziałam nigdy wcześniej. Przylatują tam na czas europejskiej zimy.
LAC ROSE
Niestety w czasie naszego pobytu Jezioro Różowe nie było różowe, ale i tak fajnie było zobaczyć chociażby produkcję soli, która jest odparowywana z jeziora. Jezioro różowe jak tak zasolone jak Morze Martwe.
Przy Jeziorze Różowym znajdowała się meta Rajdu Dakar. Można tam pojeździć różnymi środkami lokomocji po wydmach i dotrzeć aż nad ocean.
DAKAR
W samym Dakarze nie ma raczej zbyt wiele do zobaczenia. Na pewno ciekawym obiektem jest pomnik renesansu Afryki, który jest wyższy niż Statua Wolności. Do głowy mężczyzny można wjechać windą za 10€.
WYSPA GOREE
W przeszłości była bazą do handlu niewolnikami. Aktualnie wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
REZERWAT PRZYRODY BANDIA
Wspaniałe miejsce, w którym można zobaczyć swobodnie biegające żyrafy, strusie, zebry, nosorożce, bydło afrykańskie, koczkodany zielone, a dodatkowo ptaki, żółwie, hieny, sępy, krokodyle.
TOUBAKOUTA – RZEKA SALOUM
W godzinach wieczornych udaliśmy się na rejs po rzece Saloum. Odbywa się tam niebywałe widowisko, gdyż setki ptaków przylatują na jedną wyspę, aby usadowić się na niej do snu. Zatrzymaliśmy się również na wyspie Baobabów.
REZERWAT PRZYRODY FATHALA
Spacer z lwami, na który można udać się w rezerwacie Fathala jest naprawdę wart swojej ceny. Przez ok. 40 minut przechadzać można się z lwem oraz lwicą w towarzystwie Senegalczyków – opiekunów zwierząt.
KACHIKALLY
Jest to święta sadzawka z krokodylami oraz minimuzeum etnograficzne. Za drobną opłatą tubylcy wywabią krokodyle ze stawu, aby można było je dotknąć (rzucają im mięso).
BANJUL
Banjul jest stolicą Gambii. Jest położony na wyspie. Jednym z głównych połączeń z lądem jest przeprawa promowa Banjul – Barra. Sam rejs promem jest już szalenie interesujący, albowiem płyną nim również lokalsi, wraz z kozami oraz mnóstwem rzeczy, które niosą na głowach, albo wiozą na wózkach.
W trakcie przeprawy promowej mogliśmy oglądać delfiny.
Afrykańczycy odmiennie niż Europejczycy noszą wszystko na głowach, a nie w rękach.
Na podstawie własnych doświadczeń odradzam przywożenie do Afryki cukierków, długopisów i zeszytów dla dzieci, zwłaszcza jeżeli chcielibyśmy rozdawać je na ulicach. Od słodyczy psują się zęby, a opieka stomatologiczna w zasadzie tam nie istnieje. Dzieci, które żebrzą i wyciągają ręce po długopisy i zeszyty de facto ich wcale nie potrzebują, bo z uwagi na wiek nie chodzą jeszcze do szkoły. Dzieci w wieku szkolnym, którym rzeczywiście mogłyby przydać się takie prezenty, nie chodzą po ulicach i nie żebrzą. Te, którym najczęściej turyści dają długopisy i zeszyty zaraz je niszczą, łamią i wyrzucają. Jeżeli koniecznie chcecie podarować dzieciom przybory szkolne, to zawieźcie je do szkoły i tam przekażcie nauczycielom, którzy dadzą je tym dzieciom, które naprawdę ich potrzebują. Najlepiej jeszcze jeżeli kupicie te wszystkie rzeczy tam na miejscu, co dodatkowo napędzi ich gospodarkę i pozwoli zarobić także tubylcom.