Norwegia 2022 – Geiranger, Droga Trolli, Romsdalseggen
Wreszcie udało mi się przejechać autem po osławionej Drodze Trolli, i to jakim autem (z wypożyczalni) 🙂 ! Fjordy, góry, wodospady – przepiękne widoki. Trekkingi po Norwegii są zawsze wspaniałe. Jedyne co odstrasza, to ceny. Dlatego pojechałyśmy z plecakiem pełnym kiełbasy i gorących kubków, namiotem i śpiworami. Zdecydowanie się opłacało i to nie tylko finansowo.
Poleciałyśmy samolotem do Alesund, gdzie na 4 dni wypożyczyłyśmy niesamowicie drogi samochód, a i tak najtańszy, jaki tylko był. Szczęka mi trochę opadła, gdy w wypożyczalni dali nam BMW X1 automat, hybryda 🙂 Miło było nim pojeździć. W związku z tym, że miałyśmy ze sobą namiot, maty do spania, śpiwory, pełno jedzenia, ciuchy, ręczniki, buty, a nawet kubki, sztućce i talerze, większe autko było nam tym razem potrzebne. Pierwsze dwie noce spałyśmy w namiocie na Andalsnes Camping. Camping jest całkiem przyzwoity, duże i czyste łazienki, kuchnia, możliwość ładowania sprzętu elektronicznego. Jedyne, czego brakowało to garnki w kuchni, a nam nie przyszło do głowy żeby brać jakiekolwiek ze sobą. Na szczęcie był chociaż czajnik, więc gorące kubki mogły zostać zjedzone. Następnego dnia byłyśmy zobaczyć camping przy Drodze Trolli i ten w Andalsnes jest o wiele lepszy. W lipcu w tym miejscu w Norwegii były tzw. białe noce. Do północy było zupełnie jasno, potem trochę się ściemniało, ale nigdy nie było ciemno, tak więc przytargane latarki okazały się niepotrzebne.
Pierwszego dnia idziemy na trekking na Romsdalseggen. Szlak ma około 10 km długości. Najlepiej podjechać autobusem z przystanku przy campingu w Andalsnes (Frydenlund) albo z centrum Andalsnes do Venjesdalssetra (bilety można kupić online – TU) i stamtąd przejść szczytami z powrotem do Andalsnes. Trasa zajmuje około 6-7h. My po drodze, choć trochę w bok, zdobywamy dodatkowo łatwy szczyt Blanebba. Na części szlaku są duże ekspozycje i łańcuchy, ale tak naprawdę nie jest on trudny, może tylko nieco przerażający dla tych, którzy mają lęk wysokości.
Schodząc ze szlaku do Andalsnes zachodzimy na popularny punkt widokowy Rampestreken. O wiele lepsze widoki na miasteczko są tak naprawdę w czasie całego trekkingu, ale tu dodatkowo możemy zrobić sobie zdjęcie stojąc na metalowej konstrukcji zawieszonej nad urwiskiem 🙂
Następnego dnia z samego rana jedziemy na Drogę Trolli. Jest środek wakacji, więc warto być tam wcześniej, aby nie wpaść na dzikie tłumy. Do godz. 10 było całkiem mało ludzi, ale później pojawiły się już autobusy z turystami. Moim zdaniem, Droga Trolli robi lepsze wrażenie, gdy jedzie się nią z dołu do góry. Fajnie jest się przejechać osławioną Drogą Trolli, ale nie oszukujmy się, takich dróg trolli jest na świecie pełno… ale tylko ta jedna taka osławiona, więc trzeba tam być 😉
Trolle są wszędzie. To ponoć jedyne miejsce na świecie, w którym można się sfotografować ze znakiem drogowym ,,uwaga trolle”.
Drogą Orłów docieramy do Geiranger. Pogoda w międzyczasie nam się trochę popsuła, ale co 5 minut na zmianę kropi deszcz i wychodzi słońce, więc nie jest źle.
Wjeżdżamy autem aż pod knajpkę Vesterås gard, skąd łatwo można dojść do wodospadu Storseterfossen. Jest on o tyle fajny, że specjalną ścieżką można wejść aż za wodospad i patrzeć jak woda spada w dół. Parking jest niestety płatny, chyba że je się w restauracji. Ponieważ są moje urodziny 🙂 decydujemy się na opcję konsumpcji. Bierzemy rybę, okazuje się, że to łosoś. Pyszny! Za dwa łososie i dwa napoje płacimy bagatela ok. 400 zł… No cóż, takie urodziny ma się raz w życiu, więc ten jeden raz szalejemy! Spod restauracji warto wybrać się także na krótki spacer na punkt widokowy Vesteråsfjellet.
Tym razem nocujemy na Geiranger Camping. Warunki są trochę gorsze niż ostatnio. Mniej toalet, mniejsza kuchnia, brak garnków, brak czajnika, a do tego więcej ludzi. Wieczorem na campingu brak wolnych miejsc. Jednak dzięki takiej miejscówce możemy zjeść śniadanie z widokiem na fjord. Po śniadaniu jedziemy autem do Homlong, aby pójść na wycieczkę na farmę Skagefla i zobaczyć Seven Sisters Waterfall. Po prawie dwóch godzinach drogi w błocie dochodzimy do farmy Homlongsaetra. Tego samego dnia mamy jeszcze samolot do domu, więc ostatecznie decydujemy się iść jeszcze tylko kawałek na punkt widokowy, z którego można zobaczyć wodospad 7 sióstr. Jest on bardzo dobrze oznaczony w aplikacji mapy.cz. Istnieje również możliwość podpłynięcia pod wodospad stateczkiem, motorówką lub kajakiem. Cała trasa z Homlong do Skagefla, to około 5-6h wędrówki w dwie strony.
Jedziemy autem do Alesund i późnym wieczorem lecimy do domu. W centrum miasta trudno znaleźć darmowy parking, więc zatrzymujemy się tam tylko na chwilę, tym bardziej, że zaczyna lać. Jemy rybę w ulicznej budzie i wydajemy ostatnie korony.